wtorek, 6 października 2009

spotkanie poznańskiego koła PK

Drogie Panie, koniec wakacji!

Wszystkie panie (i panów) zainteresowanych działalnością lub wstąpieniem do poznańskiego koła Partii Kobiet, zapraszamy na spotkanie w najbliższy czwartek, 8 października, na godzinę 18:00 do kawiarni Republika Róż. Porozmawiamy m.in. o planach działania koła w najbliższych miesiącach, będziemy również zbierać podpisy w sprawie wprowadzenia parytetów w ordynacji wyborczej. Dlatego też liczymy na Waszą obecność!

Kobiety wszystkich dzielnic, łączmy się! ;)

UWAGA! Zmiana godziny na 19:30!!!

piątek, 24 lipca 2009

Kongres Kobiet - Panel „Kobiety, szkoła, stereotypy”, cz. 2

Mocno już spóźniona, ostatnia relacja z Kongresu Kobiet.

Druga część panelu dotyczącego edukacji w dużej części została poświęcona problemowi religii w szkołach i kwestii edukacji seksualnej.


Nawiązała do niego m.in. Kinga Dunin, która zwróciła uwagę na ważny problem, jakim jest upolitycznienie szkoły. Kto rządzi, ten decyduje, jaka będzie polska szkoła, czego najlepszym dowodem były krótkie rządy ministra Giertycha. Z drugiej jednak strony, edukacja otwarta jest mitem – nie ma szkoły bez poglądów, podobnie jak mitem jest nie narzucanie poglądów uczniom. Błędny jest również pogląd, że nauczyciel uczy, a od moralności jest ksiądz. Według Dunin, jednym z postulatów Kongresu powinno być wyprowadzenie religii ze szkół, czemu przyklasnęła duża część zebranych.


Dr Monika Ksieniewicz, koordynatorka Współpracy Międzynarodowej w Departamencie do spraw Kobiet, Rodziny i Przeciwdziałania Dyskryminacj, Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, zwróciła z kolei uwagę na jeszcze jeden problem: edukacja to bodajże najbardziej sfeminizowana grupa zawodowa, która mimo to utwierdza wśród uczniów szkodliwe stereotypy. Okazuje się, że trzeba szkolić nie tylko uczniów, ale też nauczycieli. Co więcej, edukować należy również urzędniczki, które decydują m.in. o przyznawaniu grantów unijnych na programy edukacyjne. Ksieniewicz krótko zrelacjonowała inicjatywy rządowe, mające walczyć ze stereotypami w szkołach:



- akcja „Dziewczyny na politechniki”, która od wczesnych klas ma promować nauki techniczne wśród dziewcząt;



- zmiany programu nauczania biologii: wprowadzenie problemów anoreksji, bulimii, in vitro, problemu otyłości, ekologii;



- z kolei w czasie WOS-u i na lekcjach wychowawczych mają być poruszane bieżące problemy, takie jak przemoc wobec kobiet (a nie tylko przemoc domowa), handel ludźmi, migracje;


- minister edukacji narodowej, Katarzyna Hall, wystosowała do rzeczoznawców oficjalny list z apelem, aby zwracali uwagę na stereotypy i kwestie równouprawnienia w podręcznikach dopuszczanych do użytku;


- MEN wspiera również tłumaczenie „Kompasika”.


Jako ostatnia głos zabrała Magdalena Środa, była pełnomocniczka ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn w rządzie Marka Belki. Zgadzając się z Kingą Dunin, powiedziała, że polska szkoła idzie jedną, łatwą - neoliberalną - drogą. Jej celem jest szybkie wprowadzenie młodzieży na wyspecjalizowany rynek pracy, a uczeń traktowany jest z jednej strony jak produkt, a z drugiej strony, jak marka szkoły (ilość dobrych absolwentów, „olimpijczyków” itp. świadczy o dobrej pozycji szkoły). Środa postawiła jeden ważny postulat: szkoła powinna uczyć myślenia, a nie jedynie absorpcji wiedzy. Myślenie pełni funkcje moralne, a jego brak prowadzi do totalitaryzmu. Religia nie jest moralnością: na religii uczniowie często uczą się deklarować. Kiedy stają przed problemem, umieją krzyczeć, deklarować, ale nie debatować. Konieczne jest również wprowadzenie do szkół edukacji seksualnej. W Polsce że człowiek, a szczególnie młody człowiek, powinien być poza wszelką seksualnością. Seksualność nie jest problemem, ale jest czymś naturalnym, jest cechą gatunkową człowieka. Pruderia i hipokryzja są obecnie w Polsce takie same, jak w czasach PRL.




Wszystkie uczestniczki panelu zgadzały się w jednym. Zła szkoła przekłada się wprost na złą demokrację. Nasze szkoły nie uczą zaangażowania społecznego i w efekcie kapitał społeczny w Polsce jest na bardzo niskim poziomie: brak zaufania, zaangażowania, pomocy sąsiedzkiej, ale też protestów obywatelskich, brak silnych lokalnych społeczności itd. Dlatego też powinniśmy przykładać większą wagę do edukacji obywatelskiej uczniów: wychowanie ekologiczne, etyka samograniczania się (wbrew powszechnemu konsumpcjonizmowi), nauka o własnych prawach, ale i o obowiązkach wobec państwa i wobec innych.






***




Kilka dni po Kongresie Kobiet, jakby w odpowiedzi na postulaty wprowadzenia rzetelnej edukacji seksualnej do szkół, grupa Edukatorów Seksualnych „Ponton” opublikowała raport pt. „Jak naprawdę wygląda edukacja seksualna w Polsce?”. W odpowiedzi na apel „Pontonu” uczniowie wypełniali ankiety dotyczące przedmiotu „wychowanie do życia w rodzinie” w ich szkołach i dzielili się własnymi opiniami na temat tego, jak wygląda, a jak powinna wyglądać edukacja w tym zakresie:




Wnioski z raportu są przerażające:
- 39,6% respondentów w ogóle nie miała zajęć z edukacji seksualnej,

- osoby prowadzące zajęcia są niekompetentne i przekazują swoje poglądy zamiast obiektywnej, neutralnej światopoglądowo wiedzy. Nauczyciele wstydzą się tego, o czym mają mówić, częściej straszą i zniechęcają niż informują,

- wśród osób, które prowadzą lekcje wychowania do życia w rodzinie, dominują księża i katechetki (24,1%!!), ale także nauczycielki języka polskiego, nauczyciele WOS-u oraz biologii,

- nie ma możliwości dyskusji, zadawania pytań: zarówno uczniowie, jak i nauczyciele krępują się , często nauczyciele nie dopuszczają do żadnej interakcji. Nauczyciele w trakcie lekcji prezentują uczniom pewien zbiór wartości, które przedstawiają jako obiektywną wiedzę i ucinają wszelkie próby polemiki czy zasygnalizowania innego punktu widzenia. Lekcje często mają charakter ideologiczny i próba dyskusji z nauczycielem kończy się nieprzyjemnymi konsekwencjami dla ucznia (np. wyrzuceniem z klasy, obniżeniem stopnia ze sprawowania). Aż w 79,2% uczniowie nie mieli możliwości dyskusji, a określone wartości zostały narzucone przez prowadzącego zajęcia,

- zbyt rzadko porusza się takie, tematy jak asertywność i przemoc seksualna (przemoc w rodzinie, molestowanie seksualne, działanie pigułki gwałtu, gwałt), co jest szczególnie karygodne w przypadku młodzieży! Autorzy raportu dodają: "To bardzo niepokojące, że w tak niewielkim stopniu omawia się te zagadnienia, podczas gdy to właśnie w szkołach dochodzi do sytuacji, w których młodzi ludzie przekraczają granice bezpieczeństwa kolegów i koleżanek. Znane są dramatyczne konsekwencje takich sytuacji – przypadek czternastoletniej Ani z Gdańska, która odebrała sobie życie po tym jak została przez kolegów z gimnazjum w czasie lekcji rozebrana, molestowana i sfilmowana komórką, budzi przerażanie. Nie wiadomo, jak często pod pretekstem „końskich zalotów” czy koleżeńskich kawałów uczniowie robią sobie nawzajem krzywdę. Nagłaśniane przez media są przecież tylko drastyczne przypadki, a bywa tak, że ofiary takiego dręczenia nie zwierzają się nikomu ze swoich przeżyć." Dlatego tak ważne jest poruszanie tematyki prewencji przemocy na tle seksualnym i uczenie postaw asertywnych.

- zdarza się, ze zajęcia prowadzone są przez osoby mające wręcz fanatycznie religijny stosunek do seksualności, cielesności i antykoncepcji, który przekazują młodym swoje poglądy. W rezultacie w trakcie lekcji pojawiają się opinie, że należy izolować homoseksualistów, gwałt jest karą za rozwiązłość, a antykoncepcja to wymysł szatana. Wielu nauczycieli przekazuje też stereotypy dotyczące ról płciowych lub treści opresyjne wobec kobiet.

- na lekcjach pokazywane są - często bardzo brutalne - filmy z akcji aborcyjnych, bywa, że nauczyciele podkreślają, że aborcja jest czystym złem nawet w przypadkach prawnie dozwolonych (nie uczy to bynajmniej szacunku dla prawa!),

- często zajęcia odbywają się nie w toku normalnych lekcji, ale są upychane bardzo wcześnie rano albo po siódmej, ósmej godzinie lekcyjnej, czasem trzeba zostawać po lekcjach. Powoduje to częste zwolnienia z lekcji przez rodziców. Bywa, że klasy są dzielone na grupy: chłopcy i dziewczyny uczą się osobno, każde o swojej fizjologii.

Raport kończy się apelem młodzieży (respondentów ankiety) do ministerstwa Edukacji Narodowej:

- o wprowadzenie do szkół rzetelnej, neutralnej światopoglądowo edukacji seksualnej,

- o program, który będzie realizowany przez przygotowanych do nauki tego przedmiotu, kompetentnych i wykształconych nauczycieli oraz będzie prowadzony w trakcie normalnych godzin lekcyjnych,

- o edukację seksualną, która będzie zawierała wszystkie ważne tematy: dojrzewanie dziewcząt i chłopców, profilaktykę chorób przenoszonych drogą płciową, nowoczesne środki antykoncepcyjne, prewencję przemocy seksualnej, wiedzę o asertywności i orientacjach seksualnych.

Cały raport dostępny jest na stronie internetowej „Pontonu”: http://www.ponton.org.pl/downloads/Raport_Jaka_Edukacja_Seksualna_Grupa_Ponton_2009.pdf

wtorek, 21 lipca 2009

Kongres Kobiet - Panel „Kobiety, szkoła, stereotypy”, cz. 1

Drugiego dnia Kongresu miał miejsce panel „Kobiety, szkoła, stereotypy – czy szkoła przygotowuje dziewczęta do aktywności zawodowej i obywatelskiej”, w którym udział wzięły m.in. prof. Magdalena Środa, Kinga Dunin, Anna Wołosik i Krystyna Starczewska.
Otwierając panel, Magdalena Środa przypomniała, że proces upodmiotowienia dzieci trwa dopiero od XVIII wieku, kiedy to filozof, Jean-Jacques Rousseau w słynnym traktacie „Emil” przedstawił zasady nowoczesnego wychowania dzieci. Co symptomatyczne, zaledwie jeden rozdział poświęcił on „Zosi”, stwierdzając przy tym kategorycznie, że według prawa naturalnego dziewczynki nie są zdolne do nauki. Wydaje się, że to przeświadczenie pokutuje do dziś. Profesor Środa przypomniała poruszenie, jakie wywołało opublikowanie około 1980 roku dokumentu "Szkoła jako środowisko wychowawcze", który zaczynał się od słów: "Szkoła służyć ma dziecku". Okazywało się bowiem, że dzieciom nie tylko przysługują jakieś prawa, ale to im ma służyć szkoła, a nie odwrotnie! Stwierdzenie, które dziś wydaje się truizmem, wówczas było nie do przyjęcia. Niemal 30 lat po jego publikacji tekst ten jest nadal aktualny. Jak jednak zmieniła się przez ten czas polska szkoła? Czy jest różnorodna? Jakiej wrażliwości uczy?

Anna Dzierzgowska, reprezentująca Społeczny Monitor Edukacji (www.monitor.edu.pl) zauważyła, że dokument, mimo że nadal aktualny, pozostaje niepełny, gdyż zabrakło w nim jasnego stwierdzenia, że dotyczy ucznia, ale i uczennicy. Uczeń bowiem nie jest istotą pozbawioną płci. Co więcej, płci ucznia nie można przemilczeć ani jej zignorować. Dzierzgowska wyróżniła przy tym dwa rodzaje dyskursu obecnego podczas dyskusji na temat edukacji. W pierwszym z nich szkoła jawi się jako strażniczka tradycji. Głos ten nie jest pozbawiony płci, ale jest to płeć pojmowana w bardzo tradycyjny sposób, a szkoła ma przygotowywać ucznia do życia w rodzinie, mówić o „naturalnych” rolach przysługujących kobietom i mężczyznom itd. Drugi głos natomiast pojawia się, gdy mówimy o otwartej edukacja – ten głos jest pozbawiony płci.
Kwestie równouprawnienia kobiet w programie nauczania, zwalczanie stereotypów, edukacja seksualnej były lekceważone i odsuwane na dalszy plan m.in. dlatego, że nie były jasno artykułowane. Dopiero w trakcie zaawansowanych przygotowań do wejścia Polski do Unii Europejskiej nastąpiły pewne zmiany, spowodowane tym, że Polska musiała zacząć wprowadzać unijne standardy również do szkół. Anna Dzierzgowska zauważyła przy okazji rażący brak kobiet w programie nauczania historii: nie ma w nim ani słowa o walce kobiet o prawo głosu; w szkole podstawowej w minimum programowym, z którego korzystają nauczyciele pojawiają się zaledwie trzy (!) postaci kobiece: królowa Jadwiga, Maria Curie-Skłodowska i Helena Modrzejewska; w liceach nie ma już ani jednej kobiety! Podsumowując, Anna Dzierzgowska stwierdziła, że szkoła – w jej dzisiejszym kształcie, formując postawy uczniów, ich role społeczne i postawę obywatelską, może być wielkim hamulcowym zmian. Nie można do tego dopuścić. 

Jako następna głos zabrała Anna Wołosik, przewodnicząca stowarzyszenia W stronę dziewcząt (www.wstronedziewczat.org.pl), które bada stereotypy w podręcznikach. Anna Wołosik przypomniała zjawisko, które nazwała „pigmalion w klasie” – zjawisko opisane w latach 60-tych i wielokrotnie potwierdzane przez kolejne badania i eksperymenty. Termin ten oznacza pewne, często nie formułowane wprost, oczekiwania wobec uczniów, które tworzą swego rodzaju ukryty program nauczania. Składa się nań to, czego nie ma w oficjalnym programie, a czego jednak uczniowie się uczą, a więc zachowanie nauczyciela, jego prywatne uwagi, oczekiwania wobec uczniów itd. To z kolei przekłada się na osiągnięcia uczniów, na ich rzeczywiste wyniki. Anna Wołosik przypomniała słynny eksperyment, w którym nauczycielowi zakomunikowano, że będzie prowadził klasę złożoną z wybitnie zdolnych uczniów. Faktycznie, po roku nauki klasa osiągała świetne wyniki, dużo lepsze od innych klas w danej szkole. Problem polegał na tym, że w rzeczywistości była to klasa złożona z uczniów nie wybitnych, ale zupełnie przypadkowych. Eksperyment ten dowodzi, że oczekiwania nauczycieli przekładają się wprost na osiągnięcia uczniów. 


Powołując się na ostatnie badania, Wołosik zauważyła, że w Polsce jest co prawda więcej kobiet z wyższym wykształceniem, jednak tylko w kierunkach humanistycznych. Natomiast na kierunkach technicznych dziewcząt jest zdecydowanie mniej. Tymczasem to właśnie kierunki techniczne dają szansę na najlepiej płatne i najbardziej przyszłościowe zawody. Dlatego też fakt, że brakuje w nich miejsca dla kobiet należy uznać za prawdziwy problem społeczny. Z czego on wynika? W Polsce wciąż pokutuje przekonanie, że dziewczynki są słabsze od chłopców w matematyce, za to bardziej uzdolnione humanistycznie. Tymczasem statystycznie rzecz biorąc między chłopcami a dziewczętami nie ma w tym względzie żadnych różnic! Dlaczego zatem dziewczęta nie lubią matematyki? Jak stwierdziła Wołosik, jest to efektem zgubnych stereotypów. Potwierdza to inny eksperyment, w którym dwóm grupom uczniów dano do rozwiązania test matematyczny. Jedna grupa w przerwie testu dostała do przeczytania zupełnie neutralny tekst; druga grupa natomiast czytała „badania” wskazujące na to, że dziewczynki genetycznie mają słabsze predyspozycje do matematyki. Kiedy sprawdzono wyniki testu matematycznego, w pierwszej grupie wyniki nie różniły się w żaden sposób ze względu na płeć. Natomiast w grupie drugiej dziewczynki napisały test zdecydowanie gorzej od chłopców, spełniając w ten sposób oczekiwania społeczne stawiane wobec nich.

Potwierdzają to wyniki badań opublikowanych niedawno przez "PNAS", pismo Amerykańskiej Akademii Nauk, o których można było przeczytać w "Gazecie Wyborczej" z 24 lipca 2009. Okazuje się, że aż 70% osób z całego świata poddanych testowi kojarzy przedmioty ścisłe z mężczyznami, a humanistyczne - z kobietami. Polska znajduje się niestety w absolutnej czołówce państw najbardzieh uprzedzonych pod tym względem wobec kobiet, a to wprost przekłada się na osiągnięcia dziewcząt w nauce. "W tych państwach, gdzie siła stereotypu jest najmniejsza, np. w skandynawskich, wyniki dziewcząt nie różnią się znacząco od wyników chłopców. Im zaś przekonanie o wrodzonych zdolnościach jest większe, tym większy rozziew między osiągnięciami obu płci. A to znaczy, że są one skutkiem różnic w kulturze, a nie w biologii. (...)

- Kiedy dziewczęta słyszą, że są mniej zdolne, tracą motywację do nauki - mówi dr Norbert Maliszewski [z Uniwersytetu Warszawskiego]. - Co gorsza, wierzą w to nauczyciele, więc skupiają uwagę na chłopcach. To oni się starają, dostają dodatkowe zadania. Dziewczynki nie muszą, są skreślane na starcie. (...) Ten stereotyp ulega samowzmocnieniu (...). Pod jego wpływem kobiety rezygnują z kariery w naukach ścisłych, a ich mała reprezentacja w tych dziedzinach tylko pogłębia przekonanie, że są one mniej zdolne." Tym samym kobiety wnoszą w dziedziny ścisłe i technikę znacznie mniej potencjału intelektualnego niż mogłyby. Dlatego też pomysł minister nauki, Barbary Kudryckiej, aby wprowadzić parytet płci w najważniejszych komisjach naukowych być może byłby dobrym pierwszym krokiem w walce z tym stereotypem.

Anna Wołosik stwierdziła, że aby zmienić obecną sytuację, należy zacząć od rzeczy podstawowych i w pierwszej kolejności usunąć dyskryminację z treści zadań matematycznych. Z jednej strony mamy przysłowiową „Kasię” (występującą tylko z imienia), której działalność ogranicza się do kupowania jabłek na rynku, która nieporadnie zastanawia się, ile wyniosą domowe wydatki itd. Z drugiej strony mamy „pana Kowalskiego”, który zaciąga kredyty, oblicza procenty w banku, prowadzi działalność gospodarczą itd. Czyżby tego typu zadania sugerowały, że dziewczęta i kobiety nie są zdolne do niczego ponad kupowanie warzyw na targu? Kolejnym krokiem jest praca z nauczycielami, aby oni sami pojęli wagę żywionych wobec uczniów (i uczennic!) oczekiwań. Powinni oni (a także rodzice!) częściej komplementować wiedzę dziewczynek, a nie ich wygląd, dając im w ten sposób do zrozumienia, że to wiedza i umiejętności są ważne, a nie atrakcyjny wygląd. Ponadto pojawiają się kolejne kampanie społeczne (wzorowane na tych, które już od lat są prowadzone w USA i UE), mające zachęcić dziewczynki do studiowania na kierunkach technicznych i nauk ścisłych.

Na koniec Anna Wołosik zauważyła, że krzywdzące stereotypy w podręcznikach są szczególnie bolesne i mają większą siłę rażenia, gdyż podręcznik – jakkolwiek rzadko przez uczniów czytany – jest traktowany jako autorytet, jako wyznacznik pewnych przyjętych w społeczeństwie norm. W polskich podręcznikach można znaleźć wiele żenujących przykładów naruszania zasady równej reprezentacji płci. Dziewczynki i kobiety przedstawiane są prawie zawsze w stereotypowych rolach (jako matka, opiekunka, najczęsciej przy pracach domowych: gotowaniu, szyciu, sprzątaniu). Mężczyźni pokazani są w rolach społecznie poważanych: jako lekarze, inżynierowie, biznesmeni. Brakuje natomiast kobiet ekspertek. W podręcznikach dla najmłodszych zazwyczaj „Małgosia” zadaje głupie pytania, na które odpowiada rezolutny „Jaś”: 


Więcej przykładów i analizę podręczników pod kątem równouprawnienia można znaleźć w rapocie przygotowanym przez stowarzyszenie "W stronę dziewcząt".

Co zatem robić? Anna Wołosik zaproponowała kilka sposobów na promocję równości w klasach: np. zorganizowanie małego „festiwalu równości płci”, warsztaty, w czasie których chłopcy i dziewczynki zamieniają się zwyczajowo przypisywanymi im rolami, ale także niewielkie imprezy zorganizowane wyłącznie przez i dla dziewczynek.


Krystyna Starczewska, jedna z twórczyń wspomnianego wcześniej dokumentu "Szkoła jako środowisko wychowawcze" i założycielka pierwszego społecznego liceum w Warszawie, podkreślała, że szkoła nie może być totalitarna, nie może narzucać jednego ciasnego światopoglądu. Współczesna szkoła musi być otwarta, musi uczyć akceptacji różnorodności, otwartości na innych, tolerancji i życzliwości, bo tego wymaga dzisiejszy świat. Zwróciła również uwagę na pewien paradoks: edukacja jest najbardziej sfeminizowanym środowiskiem (szczególnie w nauczaniu początkowym zdecydowana większość to nauczycielki!), a jednocześnie kultywowane są w niej najgorsze stereotypy.

niedziela, 12 lipca 2009

Kongres Kobet - Panel "Kobiety na rynku pracy"

W trakcie Kongresu Kobiet wiele panelistek powoływało się na artykuł z „Dziennika” z 20 / 21 czerwca, który podawał wyniki ostatniego sondażu Komisji Europejskiej dotyczącego przedsiębiorczości kobiet. Okazuje się, że Polki są najbardziej przedsiębiorczymi kobietami Europy: aż 35% dyrektorów, menedżerów i właścicieli firm w naszym kraju to właśnie kobiety. W dodatku Polki są świetnie wykształcone: ponad 94% młodych kobiet ma co najmniej średnie wykształcenie, co znów stawia je w ścisłej czołówce Europy. Jednak ten dobry wynik jest – paradoksalnie – rezultatem złej polityki i dyskryminacji kobiet na rynku pracy. To kobiety częściej traciły i tracą pracę; im jest też trudniej pracę ponownie znaleźć; mniej zarabiają od mężczyzn, rzadziej awansują. Nie mogąc liczyć na pomoc państwa, kobiety zakładają własne firmy. Dlatego też przedsiębiorczość kobiet jest przymusem, nie wyborem.

W komentarzu do tych badań, dr Ewa Lisowska, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, zauważyła, że kobiety są świetnymi „menedżerkami biedy”, czyli nie załamują się, ale szukają konstruktywnego wyjścia z trudnej sytuacji. Wynika to z dużej odpowiedzialności i społeczno-ekonomicznej mobilności kobiet. Zaradność z czasów komunistycznych zmieniła się w przedsiębiorczość w wolnorynkowej Polsce. Przy okazji trzeba podkreślić, że Polki nie miały żadnego wsparcia ze strony państwa. W odróżnieniu od Szwecji, Francji czy Niemiec, w Polsce nie prowadzono żadnych szkoleń czy programów pomocowych wspierających przedsiębiorczość kobiet. To, że Polki zajmują obecnie tak wysoką pozycję w Europie, zawdzięczają tylko sobie! 

W trakcie Kongresu Kobiet sytuacji kobiet na rynku pracy poświęcony był specjalny panel, w którym udział brały m.in. minister pracy i polityki społecznej, Jolanta Fedak, była minister Joanna Klusik-Rostowska, dr Ewa Lisowska i prof. Irena Kotowska.


Dr Ewa Lisowska, zauważyła, że aż 57% kobiet w Polsce jest bierna zawodowo (wobec 37% mężczyzn), przy czym aktywność zawodowa kobiet na wsi jest tylko nieznacznie niższa niż w miastach. W tej sytuacji Polska ma jeden z niższych wskaźników zatrudnienia w Unii Europejskiej; jeszcze gorzej wypadamy w grupie 54-64 lat. Jednak z drugiej strony Polska jest w europejskiej czołówce, jeśli chodzi o samozatrudnienie (14,4% kobiet, 22,3% mężczyzn) i stanowiska kierownicze zajmowane przez kobiety (kobiety 35%, mężczyźni – 65%). W obu tych wskaźnikach Polska plasuje się w czołówce Europy, wyżej niż średnia europejska. Należy jednak zaznaczyć, że Polki rzadko robią karierę w największych przedsiębiorstwach – tylko co dziesiąta zasiada w radzie nadzorczej lub zarządzie takich spółek.

Przy okazji dr Lisowska jasno sformułowała różne przejawy dyskryminacji, z jakimi wciąż borykają się Polki:
- mniej ofert pracy jest skierowanych do kobiet (również język ogłoszeń dyskryminuje kobiety: szuka się dyrektora, menedżera, kierownika, a z drugiej strony: sekretarki, asystentki itd.),
- bywa, że dyskryminacji kobiety doświadczają już w trakcie rekrutacji, gdzie zadaje się im dodatkowe pytania, np. o sytuację rodzinną, plany reprodukcyjne,
- wobec kobiet stawiane są wyższe oczekiwania, 
- wciąż widoczna jest rażąca różnica w płacach (w 1989 roku kobiety w Polsce zarabiały 79% płac mężczyzn, w 2006 roku - 82%). Jeszcze wyższe dysproporcje płacowe są na wyższych kierowniczych stanowiskach i sięgają one do 40%,
- różny wiek emerytalny kobiet i mężczyzn,
- niskie zatrudnienie kobiet 55+. Kobiety z grupy wiekowej 55+ szybko wygaszają swoją aktywność zawodową: pomagają wychowywać wnuki (brak żłobków) lub opiekują się rodzicami (brak opieki nad osobami starszymi),
- w Polsce wciąż jest szklany sufit (utrudniony awans na wyższe stanowiska), 
- segregacja zawodowa jest największym problemem: afeminizowane zawody są jednocześnie tymi najgorzej opłacanymi (nauczycielka, pielęgniarka), 
- w Polsce wciąż obowiązuje wykres prac uciążliwych dla kobiet, w którym pozostały dwie pozycje: podnoszenie ciężarów i praca pod ziemią. Dr Lisowska zadeklarowała, że najwyższy czas znieść ten wykaz,
- last but not least, kobiety bywają przedmiotem molestowania seksualnego i mobbingu w miejscu pracy. Co gorsza, często są pozostawiane same sobie, nie mogąc liczyć na pomoc Inspekcji Pracy (niekompetentni urzędnicy często lekceważą problem).
  
Przy okazji polecam bardzo ciekawy dr Lisowskiej pt. „Przyszłość pracy a kobiety”: www.polityka.pl/_gAllery/26/76/26763.rtf. 

Prof. Irena Kotowska poruszyła w swoim wystąpieniu problem godzenia przez kobiety ról domowych i zawodowych. Dawniej urlopy macierzyńskie i wychowawcze pozwalały kobiecie wycofać się chwilowo z rynku pracy, powrót nań nie był bowiem trudny. Obecnie, gdy na rynku pracy liczy się mobilność, dyspozycyjność, a kapitał ludzki szybko się dewaluuje, wielomiesięczna nieobecność w pracy staje się dużym problemem i wyzwaniem. Prof. Kotowska zauważyła jednak, że obecnie w Polsce istnieją już różne możliwości godzenia tych ról; przygotowane rozwiązania prawne i instytucjonalne: praca zdalna, praca w niepełnym lub elastycznym wymiarze godzin, organizacja czasu dzieci po szkole. Młodym rodzicom oferuje się też różnego rodzaju szkolenia w trakcie przerwy wychowawczej, aby ułatwić im powrót do pracy po dłuższej absencji. Możliwości te nie zawsze są jednak wykorzystywane przez pracodawców. Wciąż pokutuje powszechne przekonanie, że to mężczyźni są bardziej dyspozycyjni. Tymczasem to przedsiębiorstwu powinno najbardziej zależeć na wprowadzeniu tego typu rozwiązań w życie i na umożliwieniu kobietom powrotu do pracy po urlopie macierzyńskim. Na dłuższą metę opłaci się to wszystkim.

Obecnie w Polsce rynek pracy zmienia się powoli w rynek pracownika. W sytuacji, gdy spada bezrobocie, to pracownicy w większym stopniu determinują rynek pracy i wymuszają pewne zmiany na pracodawcach. Co więcej, w dobie kryzysu okazuje się, że młoda matka jest dobrym pracownikiem: nie tylko zdeterminowanym i świetnie zorganizowanych, ale też długoterminowym, gdyż zależy jej na stabilizacji. W takiej sytuacji łatwiej trafić z apelem do pracodawców, jest to więc dobry moment dla wprowadzenia zmian strukturalnych na rynku pracy.
Prof. Kotowska zauważyła jednak, że sytuacja kobiet na rynku pracy poprawia się i tak szybciej niż sfera prywatna (sfera obowiązków domowych to dla wielu kobiet drugi etat). Okazuje się, że większym problemem niż znalezienie rozwiązań instytucjonalnych jest w Polsce zmiana kulturowa. 

Odpowiadając na wykład prof. Kotowskiej, minister Fedak zadeklarowała, że jest w trakcie prac nad dużym projektem dotyczącym właśnie godzenia ról zawodowych i prywatnych przez kobiety. (Ciekawie ma się to do niedawnej wypowiedzi pani minister, która odbierając większość obowiązków wiceminister w swoim resorcie, Agnieszce Chłoń -Domińczak, stwierdziła: "To jest kobieta, która ma trójkę dzieci i nie sądzę, aby brakowało jej obowiązków". O kontekście dymisji Chłoń -Domińczak można przeczytać tutaj.) 
 
Największą dyskusję w trakcie panelu wywołała kwestia świadczeń społecznych (np. na niepelnosprawne dziecko), które z jednej strony są żenująco niskie (około 400 zł), a z drugiej strony, wykluczają pracę zarobkową. Przedstawicielki Amazonek poruszyły również kwestię problematycznego powrotu do pracy po długotrwałym leczeniu, które dotyka szczególnie kobiet 55+. 

sobota, 27 czerwca 2009

Postulaty Kongresu Kobiet

Na stronie internetowej Kongresu Kobiet opublikowano ponad 100 postulatów, jakie wyłoniły się w trakcie obrad. Wszystkie postulaty można przeczytać tutaj.

Przypomnę, że dwa najważniejsze i najmocniejsze postulaty Kongresu to:
1. Wprowadzenie do ordynacji wyborczej systemu parytetowego (50% kobiet, 50% mężczyzn na wszystkich listach wyborczych),
2. Utworzenie niezależnego, wybieralnego przez sejm, organu Rzeczniczki ds. Kobiet i Równości, która chronić będzie naszych praw i troszczyć się o równe szanse i możliwości kobiet!

Nasza szczegółowa relacja z poszczególnych paneli tematycznych Kongresu - w przygotowaniu.

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Po Kongresie Kobiet 2009

Jeszcze na świeżo, na gorąco pierwsze wrażenia z Kongresu Kobiet 2009.

Kongres Kobiet okazał się ogromnym przedsięwzięciem, w którym wzięło udział - według różnych źródeł - od 3 do 5 tysięcy kobiet z całej Polski. Tematem przewodnim Kongresu było "Kobiety dla Polski. Polska dla Kobiet". W otwierającym Kongres przemówieniu Jolanta Kwaśniewska jasno sprecyzowała jego cel: "Chcemy 100% płac i 50% władzy!" W trakcie dwóch dni obrad wysunięto wiele postulatów. Chcemy równego traktowania. Chcemy prawa do godności, rozumianej również jako prawo do godnej opieki zdrowotnej i prawo do decydowania o sobie. Chcemy równych płac i połowy władzy! Nie możemy dłużej godzić się na wykluczanie połowy społeczeństwa z udziału w życiu publicznym. Chcemy parytetów w polityce, ale też w biznesie i w nauce. Pamiętacie hasło Partii Kobiet: pół demokracji to zero demokracji?

W trakcie szeregu paneli tematycznych kobiety z najróżniejszych środowisk, pokoleń i o najróżniejszych poglądach politycznych, dyskutowały o roli i miejscu kobiet po 20 latach transformacji. Jedno nie ulega wątpliwości: w pierwszych latach transformacji ustrojowej rządy popełniły błąd zaniechania. Kobiety zostały odsunięte od władzy; nie stworzono mechanizmów, które gwarantowałyby faktyczną równość płci. Mimo że szczycimy się wielką przedsiębiorczością Polek, nie wszystkie kobiety stały się beneficjentkami procesu transformacji. Bieda nadal jest w dużym stopniu sfeminizowana. Kobiety wciąż wpychane są do "tradycyjnych" ról społecznych, odmawia im się równoprawnego udziału w rynku pracy, w świecie nauki, w polityce. Jak stwierdziła Maria Janion, po transformacji ustrojowej potrzebna nam jest jeszcze transformacja symboliczna.

Magdalena Środa zauważyła, że gdyby parlament wyglądał tak, jak Sala Kongresowa, Polska wyglądałaby inaczej, inne byłyby priorytety polskiej polityki, ale też inna kultura polityczna i poziom publicznej debaty. Polska nie może pozwolić sobie na dalsze marnotrawienie potencjału, jakim są kobiety. Jak wielokrotnie powtarzała w ubiegłych latach Manuela Gretkowska, kobiety nie są problemem, ale rozwiązaniem! Aktywizacja społeczna, polityczna i zawodowa kobiet, odblokowanie rynków pracy i umożliwienie kobietom łączenia ról zawodowych i domowych, wreszcie sprawiedliwy podział obowiązków domowych z mężczyznami - to są właśnie szanse na wyjście z kryzysu i na dalszy rozwój gospodarczy Polski!

Wiele uczestniczek Kongresu zwracało uwagę na brak kobiecej solidarności, a zarazem na jej wielką potrzebę. Słowo "solidarność", które bardzo często pojawiało się w różnych debatach, w czasie tego typu rocznicowych imprez nabiera szczególnego, symbolicznego znaczenia. Wiadomo, że z tą kobiecą jednością bywa różnie. Część kobiet, które dzięki własnej determinacji doszły do pozycji władzy, odżegnuje się od wszelkich poglądów feministycznych. Zresztą, amerykańska sekretarza stanu, Madeleine Albright podobno powiedziała, że w piekle będzie specjalne miejsce dla kobiet, które nie pomagały innym kobietom. Tymczasem większość postulatów w czasie Kongresu, szczególnie kwestia wolnego wyboru i parytetów, wywoływała natychmiastową, entuzjastyczną reakcję sali. Wydaje się więc, że chcemy jednego. Powinnyśmy więc również wspólnie do tego dążyć. Powołując się ponownie na Marię Janion, kobieca solidarność, tak często obśmiewana i wyszydzana, jest naszym obowiązkiem!

Na zakończenie Kongresu zaszczytnym tytułem Polki Dwudziestolecia uhonorowano Henrykę Krzywonos-Strycharską. Poruszająca laudacja Krystyny Jandy i owacja na stojąco dla laureatki były chyba najbardziej wzruszającymi momentami całego Kongresu! Henryka Krzywonos, legendarna tramwajarka, jedna z przywódczyń strajku z 1980 roku, zapłaciła wielką cenę za swój opór wobec władzy komunistycznej. Po 1989 roku nie weszła do polityki i nie stała się beneficjentem transformacji. Będąc często w trudnej sytuacji materialnej, wraz z mężem prowadziła rodzinny dom dziecka, w którym wychowała 12 dzieci (obecnie dom prowadzi jedna z jej córek). Jestem przekonana, że to świetny wybór! Życie Henryki Krzywonos jest wręcz symbolem losu kobiet w okresie transformacji. Kiedy były potrzebne, kobiety w równym stopniu co mężczyźni walczyły o wolność i płaciły za tą walkę równie wielką cenę. Jednak kiedy wolność nadeszła, o sprawach (i prawach!) kobiet zupełnie zapomniano; odkładano je i dewaluowano, gdyż wciąż pojawiały się ważniejsze sprawy, bardziej palące problemy. A kobiety, zamiast spalać się w politycznych kłótniach i bufonadach, zabrały się po prostu do pracy i zajęły rodziną. Najwyższy czas docenić nie tylko udział kobiet w obaleniu komunizmu, ale ich codzienną pracę i oddanie tym najbardziej podstawowym sprawom!


Myślę, że Kongres Kobiet - deklarowany jako Pierwszy Kongres Kobiet - okazał się wielkim sucesem. Chyba wszystkie kobiety wyjeżdżały naładowane ogromną pozytywną energią. I choć widać było pewne niedociągnięcia merytoryczne (np. unikanie niewygodnych tematów), a Partia Kobiet była trochę mało widoczna, mam wielką nadzieję, że ten Kongres przysłuży się nam wszystkim! W końcu mamy wspólne cele, wspólne postulaty.

Bardziej merytoryczna relacja i sprawozdania z poszczególnych paneli tematycznych - już wkrótce.

A o Kongresie można przeczytać m.in. w "Gazecie Wyborczej", Wirtualnej Polsce, Feminotece i na Onet.pl; a tu wyjątkowo głupia relacja TVN 24. Tym, którym nieznany jest bliżej życiorys Henryki Krzywonos-Strycharskiej, polecam wywiad-rzekę, jaki ukazał się w zeszłym roku w "Krytyce Politycznej".

piątek, 5 czerwca 2009

spotkanie koła PK

W najbliższą środę, 10 czerwca, spotykamy się tradycyjnie w Republice Róż o godz. 17:00.

Porozmawiamy o zbliżającym się Kongresie Kobiet, a także o ostatnich zmianach personalnych w wielkopolskiej PK.

Serdecznie zapraszamy!