wtorek, 21 lipca 2009

Kongres Kobiet - Panel „Kobiety, szkoła, stereotypy”, cz. 1

Drugiego dnia Kongresu miał miejsce panel „Kobiety, szkoła, stereotypy – czy szkoła przygotowuje dziewczęta do aktywności zawodowej i obywatelskiej”, w którym udział wzięły m.in. prof. Magdalena Środa, Kinga Dunin, Anna Wołosik i Krystyna Starczewska.
Otwierając panel, Magdalena Środa przypomniała, że proces upodmiotowienia dzieci trwa dopiero od XVIII wieku, kiedy to filozof, Jean-Jacques Rousseau w słynnym traktacie „Emil” przedstawił zasady nowoczesnego wychowania dzieci. Co symptomatyczne, zaledwie jeden rozdział poświęcił on „Zosi”, stwierdzając przy tym kategorycznie, że według prawa naturalnego dziewczynki nie są zdolne do nauki. Wydaje się, że to przeświadczenie pokutuje do dziś. Profesor Środa przypomniała poruszenie, jakie wywołało opublikowanie około 1980 roku dokumentu "Szkoła jako środowisko wychowawcze", który zaczynał się od słów: "Szkoła służyć ma dziecku". Okazywało się bowiem, że dzieciom nie tylko przysługują jakieś prawa, ale to im ma służyć szkoła, a nie odwrotnie! Stwierdzenie, które dziś wydaje się truizmem, wówczas było nie do przyjęcia. Niemal 30 lat po jego publikacji tekst ten jest nadal aktualny. Jak jednak zmieniła się przez ten czas polska szkoła? Czy jest różnorodna? Jakiej wrażliwości uczy?

Anna Dzierzgowska, reprezentująca Społeczny Monitor Edukacji (www.monitor.edu.pl) zauważyła, że dokument, mimo że nadal aktualny, pozostaje niepełny, gdyż zabrakło w nim jasnego stwierdzenia, że dotyczy ucznia, ale i uczennicy. Uczeń bowiem nie jest istotą pozbawioną płci. Co więcej, płci ucznia nie można przemilczeć ani jej zignorować. Dzierzgowska wyróżniła przy tym dwa rodzaje dyskursu obecnego podczas dyskusji na temat edukacji. W pierwszym z nich szkoła jawi się jako strażniczka tradycji. Głos ten nie jest pozbawiony płci, ale jest to płeć pojmowana w bardzo tradycyjny sposób, a szkoła ma przygotowywać ucznia do życia w rodzinie, mówić o „naturalnych” rolach przysługujących kobietom i mężczyznom itd. Drugi głos natomiast pojawia się, gdy mówimy o otwartej edukacja – ten głos jest pozbawiony płci.
Kwestie równouprawnienia kobiet w programie nauczania, zwalczanie stereotypów, edukacja seksualnej były lekceważone i odsuwane na dalszy plan m.in. dlatego, że nie były jasno artykułowane. Dopiero w trakcie zaawansowanych przygotowań do wejścia Polski do Unii Europejskiej nastąpiły pewne zmiany, spowodowane tym, że Polska musiała zacząć wprowadzać unijne standardy również do szkół. Anna Dzierzgowska zauważyła przy okazji rażący brak kobiet w programie nauczania historii: nie ma w nim ani słowa o walce kobiet o prawo głosu; w szkole podstawowej w minimum programowym, z którego korzystają nauczyciele pojawiają się zaledwie trzy (!) postaci kobiece: królowa Jadwiga, Maria Curie-Skłodowska i Helena Modrzejewska; w liceach nie ma już ani jednej kobiety! Podsumowując, Anna Dzierzgowska stwierdziła, że szkoła – w jej dzisiejszym kształcie, formując postawy uczniów, ich role społeczne i postawę obywatelską, może być wielkim hamulcowym zmian. Nie można do tego dopuścić. 

Jako następna głos zabrała Anna Wołosik, przewodnicząca stowarzyszenia W stronę dziewcząt (www.wstronedziewczat.org.pl), które bada stereotypy w podręcznikach. Anna Wołosik przypomniała zjawisko, które nazwała „pigmalion w klasie” – zjawisko opisane w latach 60-tych i wielokrotnie potwierdzane przez kolejne badania i eksperymenty. Termin ten oznacza pewne, często nie formułowane wprost, oczekiwania wobec uczniów, które tworzą swego rodzaju ukryty program nauczania. Składa się nań to, czego nie ma w oficjalnym programie, a czego jednak uczniowie się uczą, a więc zachowanie nauczyciela, jego prywatne uwagi, oczekiwania wobec uczniów itd. To z kolei przekłada się na osiągnięcia uczniów, na ich rzeczywiste wyniki. Anna Wołosik przypomniała słynny eksperyment, w którym nauczycielowi zakomunikowano, że będzie prowadził klasę złożoną z wybitnie zdolnych uczniów. Faktycznie, po roku nauki klasa osiągała świetne wyniki, dużo lepsze od innych klas w danej szkole. Problem polegał na tym, że w rzeczywistości była to klasa złożona z uczniów nie wybitnych, ale zupełnie przypadkowych. Eksperyment ten dowodzi, że oczekiwania nauczycieli przekładają się wprost na osiągnięcia uczniów. 


Powołując się na ostatnie badania, Wołosik zauważyła, że w Polsce jest co prawda więcej kobiet z wyższym wykształceniem, jednak tylko w kierunkach humanistycznych. Natomiast na kierunkach technicznych dziewcząt jest zdecydowanie mniej. Tymczasem to właśnie kierunki techniczne dają szansę na najlepiej płatne i najbardziej przyszłościowe zawody. Dlatego też fakt, że brakuje w nich miejsca dla kobiet należy uznać za prawdziwy problem społeczny. Z czego on wynika? W Polsce wciąż pokutuje przekonanie, że dziewczynki są słabsze od chłopców w matematyce, za to bardziej uzdolnione humanistycznie. Tymczasem statystycznie rzecz biorąc między chłopcami a dziewczętami nie ma w tym względzie żadnych różnic! Dlaczego zatem dziewczęta nie lubią matematyki? Jak stwierdziła Wołosik, jest to efektem zgubnych stereotypów. Potwierdza to inny eksperyment, w którym dwóm grupom uczniów dano do rozwiązania test matematyczny. Jedna grupa w przerwie testu dostała do przeczytania zupełnie neutralny tekst; druga grupa natomiast czytała „badania” wskazujące na to, że dziewczynki genetycznie mają słabsze predyspozycje do matematyki. Kiedy sprawdzono wyniki testu matematycznego, w pierwszej grupie wyniki nie różniły się w żaden sposób ze względu na płeć. Natomiast w grupie drugiej dziewczynki napisały test zdecydowanie gorzej od chłopców, spełniając w ten sposób oczekiwania społeczne stawiane wobec nich.

Potwierdzają to wyniki badań opublikowanych niedawno przez "PNAS", pismo Amerykańskiej Akademii Nauk, o których można było przeczytać w "Gazecie Wyborczej" z 24 lipca 2009. Okazuje się, że aż 70% osób z całego świata poddanych testowi kojarzy przedmioty ścisłe z mężczyznami, a humanistyczne - z kobietami. Polska znajduje się niestety w absolutnej czołówce państw najbardzieh uprzedzonych pod tym względem wobec kobiet, a to wprost przekłada się na osiągnięcia dziewcząt w nauce. "W tych państwach, gdzie siła stereotypu jest najmniejsza, np. w skandynawskich, wyniki dziewcząt nie różnią się znacząco od wyników chłopców. Im zaś przekonanie o wrodzonych zdolnościach jest większe, tym większy rozziew między osiągnięciami obu płci. A to znaczy, że są one skutkiem różnic w kulturze, a nie w biologii. (...)

- Kiedy dziewczęta słyszą, że są mniej zdolne, tracą motywację do nauki - mówi dr Norbert Maliszewski [z Uniwersytetu Warszawskiego]. - Co gorsza, wierzą w to nauczyciele, więc skupiają uwagę na chłopcach. To oni się starają, dostają dodatkowe zadania. Dziewczynki nie muszą, są skreślane na starcie. (...) Ten stereotyp ulega samowzmocnieniu (...). Pod jego wpływem kobiety rezygnują z kariery w naukach ścisłych, a ich mała reprezentacja w tych dziedzinach tylko pogłębia przekonanie, że są one mniej zdolne." Tym samym kobiety wnoszą w dziedziny ścisłe i technikę znacznie mniej potencjału intelektualnego niż mogłyby. Dlatego też pomysł minister nauki, Barbary Kudryckiej, aby wprowadzić parytet płci w najważniejszych komisjach naukowych być może byłby dobrym pierwszym krokiem w walce z tym stereotypem.

Anna Wołosik stwierdziła, że aby zmienić obecną sytuację, należy zacząć od rzeczy podstawowych i w pierwszej kolejności usunąć dyskryminację z treści zadań matematycznych. Z jednej strony mamy przysłowiową „Kasię” (występującą tylko z imienia), której działalność ogranicza się do kupowania jabłek na rynku, która nieporadnie zastanawia się, ile wyniosą domowe wydatki itd. Z drugiej strony mamy „pana Kowalskiego”, który zaciąga kredyty, oblicza procenty w banku, prowadzi działalność gospodarczą itd. Czyżby tego typu zadania sugerowały, że dziewczęta i kobiety nie są zdolne do niczego ponad kupowanie warzyw na targu? Kolejnym krokiem jest praca z nauczycielami, aby oni sami pojęli wagę żywionych wobec uczniów (i uczennic!) oczekiwań. Powinni oni (a także rodzice!) częściej komplementować wiedzę dziewczynek, a nie ich wygląd, dając im w ten sposób do zrozumienia, że to wiedza i umiejętności są ważne, a nie atrakcyjny wygląd. Ponadto pojawiają się kolejne kampanie społeczne (wzorowane na tych, które już od lat są prowadzone w USA i UE), mające zachęcić dziewczynki do studiowania na kierunkach technicznych i nauk ścisłych.

Na koniec Anna Wołosik zauważyła, że krzywdzące stereotypy w podręcznikach są szczególnie bolesne i mają większą siłę rażenia, gdyż podręcznik – jakkolwiek rzadko przez uczniów czytany – jest traktowany jako autorytet, jako wyznacznik pewnych przyjętych w społeczeństwie norm. W polskich podręcznikach można znaleźć wiele żenujących przykładów naruszania zasady równej reprezentacji płci. Dziewczynki i kobiety przedstawiane są prawie zawsze w stereotypowych rolach (jako matka, opiekunka, najczęsciej przy pracach domowych: gotowaniu, szyciu, sprzątaniu). Mężczyźni pokazani są w rolach społecznie poważanych: jako lekarze, inżynierowie, biznesmeni. Brakuje natomiast kobiet ekspertek. W podręcznikach dla najmłodszych zazwyczaj „Małgosia” zadaje głupie pytania, na które odpowiada rezolutny „Jaś”: 


Więcej przykładów i analizę podręczników pod kątem równouprawnienia można znaleźć w rapocie przygotowanym przez stowarzyszenie "W stronę dziewcząt".

Co zatem robić? Anna Wołosik zaproponowała kilka sposobów na promocję równości w klasach: np. zorganizowanie małego „festiwalu równości płci”, warsztaty, w czasie których chłopcy i dziewczynki zamieniają się zwyczajowo przypisywanymi im rolami, ale także niewielkie imprezy zorganizowane wyłącznie przez i dla dziewczynek.


Krystyna Starczewska, jedna z twórczyń wspomnianego wcześniej dokumentu "Szkoła jako środowisko wychowawcze" i założycielka pierwszego społecznego liceum w Warszawie, podkreślała, że szkoła nie może być totalitarna, nie może narzucać jednego ciasnego światopoglądu. Współczesna szkoła musi być otwarta, musi uczyć akceptacji różnorodności, otwartości na innych, tolerancji i życzliwości, bo tego wymaga dzisiejszy świat. Zwróciła również uwagę na pewien paradoks: edukacja jest najbardziej sfeminizowanym środowiskiem (szczególnie w nauczaniu początkowym zdecydowana większość to nauczycielki!), a jednocześnie kultywowane są w niej najgorsze stereotypy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz